Witajcie po dłuższej przerwie :) Dziś zapraszam do mojego Wędrowniczka.
W Grecji znalazłam się po raz pierwszy, służbowo ;) ,
ponieważ pojechałam na obóz z młodzieżą. Pobyt był dosyć krótki z bogatym programem,
więc wiele zobaczyłam, a ponieważ podopieczni zachowywali się świetnie – to także
odpoczęłam.
Grecja, kolebka naszej cywilizacji przyjęła nas gościnnie i
bardzo ciepło, bo temperatura w cieniu przekraczała 40 stopni.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od doliny Tempi, głębokiego wąwozu
leżącego między masywem Olimpu (u stóp, którego mieszkaliśmy), a górami Ossa.
Dnem tej cienistej, głębokiej doliny płynie rzeka Pinios.
Legendy głoszą, ze dolina Tempi powstała po kłótni Zeusa z
Posejdonem, kiedy ten pierwszy cisnął w gniewie piorunem w skały, które pękły.
Rzeka wypłynęła z pękniętych skał po uderzeniu w nie trójzębem Posejdona. Wypływa tu też źródło Afrodyty, w którym
obmywała się schodząc na ziemię na spotkania z Adonisem. Dziś obmycie się w tym
źródełku daje gwarancję urody i młodości.
Brzegi rzeki spina wiszący most, za którym wznosi się wykuta
w skale maleńka cerkiew. To greckie sanktuarium, świątynia świętej Paraskewii (
czyli w dosłownym tłumaczeniu świętej Piątek). Można ją porównać do naszej
Wandy, która nie chciała Niemca. Paraskewia nie chciała związku z Turkiem i
zagroziła wyłupieniem oczu. Dotrzymała obietnicy i tak też jest przedstawiany
jej wizerunek –świętej, która trzyma tacę z oczami. Paraskewia jest patronką
chorych a jej relikwie są przechowywane w skalnej cerkwi w dolinie Tempi.
Kościółek jest maleńki, ale ikonostas niezwykle bogaty i misternie koronkowo
rzeźbiony. Są tu odprawiane regularne nabożeństwa.
Jednym z cudów wpisanych a Listę Światowego Dziedzictwa
UNESCO są klasztory Meteory, które także zwiedzaliśmy. Meteory to skalne
ostańce, które według legendy Bóg cisnął na Ziemię, aby ludzie mogli być bliżej
niego. Nazywane są Skalnym Lasem. Początkowo wdrapywali się na nie pustelnicy,
którzy zamieszkiwali w jaskiniach. Potem zaczęli budować klasztory. Było ich
ponad dwadzieścia. Niestety do dzisiejszych czasów przetrwało tylko sześć. Dwa
z nich są żeńskie. Mnisi żyją tam według spartańskich reguł. Dobę dzielą na
ośmiogodzinne części – jedną przeznaczają na modlitwę, jedną na sen i czynności
codzienne, jedną na pracę. Posilają się dwa razy dziennie potrawami na bazie
roślin strączkowych i innych warzyw, a posiłek trwa tyle, ile czasu zajmuje
odczytanie fragmentu pisma świętego na dany dzień.
Pierwsze wzmianki o Meteorach sięgają X wieku, a czasy ich
świetności przypadają na wiek XV. Widzieliśmy wszystkie sześć monastyrów –
Wielki Meteoron, świętego Stefana, świętej Barbary, świętej Trójcy, świętego
Mikołaja, a zwiedzaliśmy klasztor Varlaam- nazwany tak od imienia założyciela.
Na szczytach tak wąskich skał – kościółki są maleńkie, ich ściany pokryte są w
całości malowidłami. W klasztorze Varlaam można zwiedzić także dawny szpital
oraz niewielkie muzeum sztuki sakralnej i wytworów mnichów.
Na zwiedzanie Aten ruszyliśmy o pierwszej w nocy, ponieważ do
przejechania mieliśmy kilkaset kilometrów. D przedmieść stolicy dojechaliśmy
wraz z budzącym się dniem. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od portu w Pireusie. To
największy port Morza Śródziemnego i mogliśmy obserwować statki kolosy, które
do niego wpływały. Przejeżdżaliśmy także obok dawnego i obecnego stadionu Olimpiakosu
Pireus. Kolejnym punktem zwiedzania był zrekonstruowany stadion olimpijski Kalimarmaro
, na którym odbyły się pierwsze nowożytne Igrzyska Olimpijskie w 1896
roku.
Pod Akropolem byliśmy już o ósmej rano. Mogliśmy dzięki temu
obejrzeć żołnierzy, którzy codziennie o tej godzinie wchodzą na wzgórze, żeby wciągnąć
na maszt grecką flagę. Wczesna pora sprzyjała zwiedzaniu, ponieważ tego dnia w
Atenach było 45 stopni w cieniu.
Akropol – wzgórze pełne świątyń, miejsce kultu, zbudowane z
różowawego marmuru, zbudowanych na początku naszej ery z inicjatywy Peryklesa.
Propyleje czyli wejście na Akropol, rodzaj bramy witały nas na wzgórzu. Tuż za
nimi można zobaczyć Pinakotekę oraz Erechtejon ozdobiony Kariatydami – posągami
dziewic, do których pozowały córy najlepszych domów ateńskich. W centrum
najważniejsza świątynia Akropolu zbudowana w porządku
doryckim - Partenon – świątynia Ateny Dziewicy, cud architektoniczny. Do dziś nie
wiadomo jak w tamtych czasach udało się zbudować budowlę tak doskonałą i pozwalającą
usunąć wszelkie złudzenia optyczne towarzyszące zwykle obserwacji tak wielkich
budowli. Partenon był wyjątkowo bogatą świątynią pełną złoconych posągów,
niestety uległy one zniszczeniu podczas wojen z Persami.
Ze wzgórza rozciąga się piękny widok ma panoramę Aten, białe
miasto rozsiane gęsto na okolicznych wzgórzach, miasto o niezbyt wysokiej
zabudowie ze względu na możliwe trzęsienia ziemi, miasto, gdzie każdy skrawek
przestrzeni jest wykorzystany i zagospodarowany. Stąd także mogliśmy podziwiać teatr
Dionizosa, który do tej pory słynie z doskonałej akustyki i jest współcześnie prestiżową
sceną.
Schodząc z Akropolu – zwiedziliśmy jeszcze wzgórze Aresa
czyli Aeropag od nazwy rady sędziów, która tam właśnie obradowała. Na wzgórzu
stoi także krzyż upamiętniający miejsce, w który święty Paweł chrystianizujący
Grecję wygłosił kazanie o Jezusie, którego nie znamy.
U stóp wzgórza Aresa rozciąga się grecka Agora czyli rynek,
na którym mieściły się najważniejsze urzędy, kwitł handel i odbywały się
państwowe uroczystości. To tu właśnie przechadzał
się Sokrates prowadząc dysputy z przechodniami. Z Agorą graniczy świątynia
Hefajstosa, chyba jedyna, w której zachował się dach. Nieopodal można zobaczyć ruiny
Agory rzymskiej, ta sprawowała jedynie funkcje handlowe, płaciło się tu cło.
Po zwiedzaniu Akropolu mogliśmy się cieszyć dwugodzinnym
czasem wolnym, przeznaczonym na zakup pamiątek, wysłanie pocztówek i zjedzenie
pysznej greckiej sałatki J
Udało mi się wypatrzeć wolnożyjące papugi. Wyczytałam, ze to ekspansywny
gatunek aleksandretta obrożna, która ma szansę za jakiś czas dotrzeć d Polski.
Ateny żegnaliśmy obserwując honorową zmianę warty przy
Grobie Nieznanego Żołnierza przed Parlamentem. Żołnierze ubrani są w wełniane stroje-mundury nawiązujące wyglądem do
tradycyjnych strojów górali środkowej Grecji. Spódnica (więc nie tylko SzkociI!)
ma ponad 200 falban, a but z drewnianą podeszwą i pomponem waży 1,5 kilograma.
Upał był nie do wytrzymania, więc z ulgą przyjęliśmy wnętrze klimatyzowanego
autokaru.
W drodze powrotnej zobaczyliśmy jeszcze jedno historyczne
miejsce ,wąwóz Termopile, gdzie Grecy ponieśli klęskę z Persją. Miejsce
upamiętnia pomnik Spartan z figurą
Leonidasa wskazującego włócznią wejście do wąwozu i tablica z napisem „O
cudzoziemcze, powiedz Lacedemończykom, że wierni ich prawom, tu spoczywamy”.
Dwa dni przed wyjazdem odbyliśmy wycieczkę rejs na greckie
wyspy Skiatos i Skopelos. Na statku towarzyszyły nam inne grupy – polskie i
węgierskie. Mogliśmy obserwować delfiny, które przez moment towarzyszyły
statkowi skacząc i nurkując w przezroczystej wodzie. Widzieliśmy miejsca gdzie
kręcono sceny do filmu Mamma Mia, na przykład kościółek, w którym filmowano
ślub. Obserwując przepiękne wybrzeża, czyściutkie maleńkie plaże oraz lazurową
wodę słuchaliśmy o świętym Reginusie patronie wyspy oraz rybaków, który dzięki
modlitwie pokonał żyjącego tu smoka. Stwora pochłonęły skały wyspy, które
rozstąpiły się tworząc malowniczy wązóz nad brzegiem morza. Podczas rejsu
uczyliśmy się tańczyć zorbę, a chętni mogli spróbować odrobinę trunków greckich
– uzo i metaxy. W południe dobiliśmy do portu stolicy wyspy Skopelos, o tej
samej nazwie. To urocze miasteczko położone na wzniesieniach wybrzeża nad
turkusowym morzem z bielonymi domkami o niebieskich drzwiach i okiennicach, z kościółkami
pokrytymi kamienną dachówką i kwitnącymi bugenwillami i wisteriami – to prawdziwe
cudo. Maleńkie kawiarenki i knajpki wabią kuszącymi zapachami, a uliczki są tak
wąskie, że stojąc na balkonach można podać sobie dłonie. W dole lazurowe morze zachęca do kąpieli.
Skorzystaliśmy ze spaceru, jedzenia i kąpieli.
Z miasteczka popłynęliśmy na piękną plażę, gdzie mogliśmy
cieszyć się kąpielami wodnymi i słonecznymi. Chętni mogli skakać do morza
bezpośrednio ze statku. Rejs zakończył się w porcie Achillo już po zachodzę słońca.
Nasza grupa była zakwaterowana w hotelu Orfeusz u stóp Olimpu
w miasteczku Skotina Paralia. Miasteczka środkowego wybrzeża przypominają nasze
kurorty, a plaże są bardzo zwyczajne. Nieopodal naszej miejscowości wznosiły się na
wzgórzu ruiny średniowiecznego zamku Panteleimon oraz miasteczko Leptokaria. Bardzo
mila kierowniczka hotelu Eleni dbała o nas i nasze podniebienia. Najadłam się
greckich pomidorków, arbuzów, brzoskwiń, oliwek i fety. Wypływałam w basenie.
Młodzież była zadowolona z całodziennej wyprawy do parku
wodnego Waterland.
Niestety mam też smutne
wspomnienia. Zwierzęta greckie. Masa psów i kotów żyjących na wolności.
Chudych, zaniedbanych, stęsknionych kontaktu z człowiekiem, na każdej uliczce,
w każdym miasteczku, na każdym parkingu przy autostradzie, a nawet na granicy.
Moje dokarmianie, cóż to jest, kropla w morzu…. Zdarzyło mi się nawet ratować
wróble pisklęta, niezbyt dobrze opierzone, które prawdopodobnie wyskoczyły z
gniazda z przegrzania.
Ostatnie zdjęcie jest radosne, bo przedstawia wróble przedszkole, które pod przywództwem rodzica uczy się picia wody z basenu. Jaskółki robiły to w locie :)
Takie to greckie wspomnienia przywiozłam z wędrówki razem z greckimi
smakami i opalenizną :)
Pozdrawiam wszystkich, którzy dotrwali do końca, a za pomysł wyjazdu i najpiękniejsze zdjęcia dziękuję Sławkowi!
Martuniu, wspaniałe wakacje, zazdroszczę :) A jakie piękne zdjęcia!!! :)
OdpowiedzUsuńTeraz tylko czekać aż pełna inspiracji pokażesz swoje ikony, czy nasadzenia ogrodowe, albo listki laurowe czy bugenvillę w doniczce. :)))
A co to za krzew pachnący (?), ten z niebieskimi kwieciem?
Dzięki Martuś :) Niestety nie znam nazwy tego krzewu, ale poszperam w necie, bo mam zdjęcie zblizenie na kwiatki :)
UsuńCóż za wspaniały wpis w porównaniu z moim "blogiem 10-latka" :)!
OdpowiedzUsuńI nawet grzywka była ładnie na niektórych zdjęciach!
Wiedziałem, że Ci się spodoba to zdjęcie z kwiatami, kiedy je wąchasz :)
Tak, grzywkę mamy przetrenowaną :) Dzięki jeszcze raz!
UsuńMarta pięknie napisane i piękne zdjęcia, cieszę się razem z Tobą z tych wspomnień,bo i ja mam podobne co do miejsc i wrażeń. Uwielbiamy Grecję i pewnie tam wrócimy:)
OdpowiedzUsuń